środa, 20 listopada 2013

Tydzień z 1D cz.18

                                                                    Lauren
Byłam strasznie wystraszona.. Jakiś psychopata w skarpecie na głowie, najpierw chciał mnie zabić nożem później mnie porwał, myślę, że to był ten sam facet, który chciał sprzątnąć Amy.
Myślałam, że to koniec. Jednak nagle zobaczyłam, że coś rusza się w krzakach. To była Amy.
-Lauren? Ojejku nie wiesz jak się o Ciebie martwiłam. -oczywiście to było widać, ponieważ była cała zapłakana i z trudem mówiła do mnie. Zerwała mi taśmę z ust, po czym szepnęłam do niej wystraszonym głosem..
-On.. On jest tu..... -mamrotałam.
-Co? Powtórz jeszcze raz tylko głośniej! -krzyknęła.
-On tu jest! UCIEKAJ! -tym razem ja krzyknęłam.
-Ale kto jest? Lauren nie zostawię Cię tu! Ten facet Cię porwał??! Lauren mów!
-Tak. Idź ja sobie poradzę. -odparłam z płaczem.
-Nie zostawię Cię tu!
Nagle usłyszałyśmy kroki to był on ten szatan w ciele człowieka naprawdę mówię jak zakonnica ale to jest prawda ja udawałam, że jestem nie przytomna a  Amy się schowała parę metrów dalej za drzewem. Mężczyzna wziął tylko nóż do skrobania drewna i podszedł do mnie, uklęknął a potem powiedział:
-Widzisz.. Przyjaciele Cię zostawili.. Nie masz już po co żyć.. Jak chcesz to mogę to zakończyć, tylko wystarczy, że mi powiesz. -powiedział.
Niestety Zayn to usłyszał i wpadł w furię.
-Zostaw ją! To nie prawda!
Chłopak rzucił się na psychopatę w skarpecie po czym dostał nożem w brzuch..
-NIE! -krzyknęłam.
Mężczyzna uciekł, Amy przybiegła i obie zaczęłyśmy płakać.. Okazało się, że Zayn na szczęście został tylko draśnięty w brzuch ale musiałyśmy działać. Zostałam rozwiązana przez Amy.
Zdjęłam bandamę z głowy i zawinęłam wokół brzucha Zayna.. Amy pobiegła po chłopaków ( na szczęście nie byliśmy daleko od plaży.. ) a ja starałam się jakoś opatrzyć ranę Zayna :( To był dla mnie niezły szok.. Gdy chłopaki przybiegli wszystko już było w porządku. Wzięli Zayna za ręce i jakoś dotarliśmy do busu. Położyłam się obok Zayna i zasneliśmy.
                                                                                                                                       //Lauren



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz